Często można spotkać w sieci darmowe praktyki, darmowe staże albo inne podobnego typu oferty pracy. Oto kilka kwestii, które warto przy tej okazji przemyśleć.
Nie będę tutaj analizować czym różni się praktyka od stażu, bo często oferty internetowe używają tych słów zamiennie (niesłusznie). Odnoszę się do wszelkich ogłoszeń o darmowej pracy.
Brak doświadczenia = praca za darmo?
Ludziom, którzy pracują się płaci. Za brak wiedzy i doświadczenia – mniej. Nadal jednak praca, jako taka, zostaje wykonana. Owszem, pewnie gorzej. Pewnie trzeba poświęcić więcej czasu na sprawdzenie, czy poprawę błędów. Ale praca to praca.
Darmowe praktyki, darmowe staże, moim zdaniem, nie powinny istnieć.
Jeśli zakładamy, że brak doświadczenia powoduje brak zapłaty, to powinniśmy osobom eksperckim płacić tylko za lata w pracy, a nie za to, co robią, prawda? A nie płaci się za d*pogodziny w firmie, tylko za ZEBRANE doświadczenie, czyli wykonaną pracę. Doświadczenie to, innymi słowy, ilość pracy, którą się wykonało. Osoba na praktykach też ją wykonuje. Jej doświadczenie jest zerowe, ale to dlatego pensja powinna być pomniejszona o brak doświadczenia, a nie wyzerowana.
Rozumiem “wycenę” naszego doświadczenia na 0 zł. Ale ktoś wykonuje pracę, ma umiejętności i za to powinna być płaca.
Darmowe praktyki, darmowe staże tylko dla bogatych
Ludzie potrzebują pieniędzy na życie i darmowe praktyki są dla bogatych, więc są mega dyskryminujące osoby biedne, które chcą wejść w branżę. Takie praktyki lub staże oczywiście nie muszą być w pełnym wymiarze godzin (chociaż bywają). Jak ktoś ma dbać o work-life balance, jak po takich darmowych praktykach pewnie musi pracować zarobkowo? Zakładając, że ktoś jest na stażu, który trwa 10 godzin tygodniowo – ma 30 godzin tygodniowo na zarobienie tak, żeby się utrzymać. Chyba że bierze nadgodziny. Ale jak długo można tak pracować?
Interesuje Cię darmowy staż w agencji? Zobacz mój wpis na ten temat.
Praktyki i staże powinny uczyć, a nie dawać pracę
Trzecia kwestia – osoby na stażach czy praktykach powinny otrzymywać program mentorski, szkolenia itd. Pomijam, że zwykle nie otrzymują, ale to też nie podstawa braku pensji. Jako osoby przedsiębiorcze mamy wręcz obowiązek inwestować w edukację osób pracujących dla nas.
Tak, jeśli osoba na stażu czy praktyce ma kogoś, kto poświęca jej czas, to czas tej osoby pracującej dla nas nie jest poświęcany na pracę. To jednak nie problem osoby stażującej czy praktykującej! Krótko mówiąc, jeśli osoba zarządzająca zespołem poświęca część swojej pracy ucząc kogoś, robi to dlatego, że jest to nasza inwestycja w tę osobę. To trochę jak z onboardingiem (wdrażaniem do firmy). Nikt nie płaci mniej przez pierwsze 2 tygodnie, bo ktoś się wdraża i inni muszą poświęcać mu więcej uwagi.
Z drugiej strony, nauka nie jest darmowa. To prawda. W typowej sytuacji ktoś, kto chce wejść w nową branżę musiałby czy musiałaby przeznaczyć pieniądze na zakup kursów, czy innych materiałów edukacyjnych. Koszty takiej edukacji są jednak dużo niższe niż utracone szansy wynikające z darmowego stażu czy praktyki. Innymi słowy, jeśli ktoś zarabia 2000 zł miesięcznie (500 zł tygodniowo, czyli 100 zł dziennie), odbywając darmowy staż/praktykę np. na 10 godzin tygodniowo traci 1/4 z 500 zł – 125 zł. Co tydzień przez ileś tygodni. W perspektywie miesiąca to już 500 zł utraconych zarobków. Kursy czy książki mają raczej wiedzę teoretyczną, ale mało też ktoś będzie inwestował takie kwoty w edukację. Każdego miesiąca.
Brak pieniędzy na pracę to TWÓJ problem
Jest zawsze argument z drugiej strony: jeśli Cię nie stać na czyjąś pracę, to znaczy, że tej osoby nie należy zatrudniać. Co to w ogóle za model, żeby ktoś wykonywał zadania, a my nie mamy kasy na zapłatę? To oznacza, że osoba zarządzająca firmą bierze zarobione pieniądze ze stażu/praktyki do swojej kieszeni.
A jeśli osoba początkująca “nie zarabia” dla firmy? To albo jej praca nie jest potrzebna, albo zarabia pośrednio. Prowadzenie social mediów rzadko przekłada się na konkretne zarobki dla firmy, potrzebujemy ich do budowania wizerunku, żeby inne kontakty sprzedażowe dochodziły do skutku.
Jak pisałam w swojej książce Uwiedź klienta – Dzień dobry, które mówi nam w sklepie ekspedientka nie przynosi bezpośrednio zysków i nie ma ROI (zwrotu z inwestycji). Ale wprawia klientów w lepszy humor, a to kończy się wyższą sprzedażą. Nie do policzenia, ale na pewno występuje.
Szanujmy siebie
Poza tym, jak ktoś może szanować pracę, która nie szanuje tej osoby i jej pracy? Jak ktoś ma się czuć częścią zespołu, kiedy inni, za podobną pracę, otrzymują zapłatę? Jak budować szacunek do siebie, skoro cena za naszą pracę jest 0?
Pomijam, że nie chciałabym, że moją firmę reprezentował ktoś, kto nie ma na tyle szacunku do siebie, żeby chcieć pieniędzy za pracę.
Darmowe praktyki, darmowe staże to próba osoby pracującej i firmy
Co do argumentu „próbowania pracy”: to nie all you can eat buffet, że sobie będziemy próbować co nam smakuje. Od tego są okresy próbne (np. 3 miesiące), że ktoś sprawdził, czy mu odpowiada praca i firma, a firma sprawdza osobę zatrudnioną. Za okres próbny też trzeba płacić. Staże i praktyki nie zostały stworzone, żeby zastępowały okres próbny.
W firmach liczą się nie tylko zyski, ale też ludzie
Na koniec: pamiętajcie, że zaraz wchodzi wskaźnik ESG. Tam jest luka płacowa między kobietami i mężczyznami (pay gap). Większość darmowych praktyk wykonują kobiety (ciekawe dlaczego). Firma zatrudniająca za darmo kobiety będzie miała zły wynik w pionie S – social, a co za tym idzie może mieć mniejsze szanse biznesowe, mniej partnerów czy gorsze wyniki finansowe w dłuższym okresie. Jeśli macie małą firmę – będziecie liczyli ESG dla większych partnerów biznesowych, nie mówiąc o tym, że może za kilkanaście lat wszyscy będziemy zobowiązani do liczenia takich wskaźników.
Nawet jeśli ESG was nie dotyczy, dotyczy was bycie człowiekiem i starajcie się traktować innych tak, jak należy traktować ludzi. Z szacunkiem.
Ciekawy artykuł
dziękuję 🙂